Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gry i zabawy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gry i zabawy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 8 lutego 2010

Wykład humanistyczny - reaktywacja?


Halo? Antoninki?
Może byśmy tak...?

Chciałabym Wam opowiedzieć o Paradżanowie
Co Wy na to?
Niewątpliwie potrzebujemy pretekstu do spotkania więc może połkniecie haczyk?

Kompozyty spotkania: kanapy, fotele, poduszki, projektor, kiepsko grzejący piec więc ciepłe ciuchy albo/i wódka.
Czas akcji: 15 lutego , wieczorem,
bo wtedy piec jednak trochę
grzeje.

Miejsce: dorobiłam się pokoju


Czekam na Wasze sugestie. Do najszybszego zobaczenia! :*

czwartek, 12 listopada 2009




Polski projekt Greyscale. Też grywali na Atari ^ ^

enjoy :)

sobota, 13 czerwca 2009

Przebój sesji 2009



performed by Cocconut-Kja-Żuku productions ®

z dedykacją dla Antoninusów i Zaocznych
ENJOY !

niedziela, 7 czerwca 2009

Którym Antoninusem jesteś?

Przygotowaliśmy dla Was test, który pokaże całą prawdę o Waszej ciemnej stronie.

Którym Antoninusem jesteś?

Wynikiem może być jeden z sześciu rodzajów zaburzeń psychicznych reprezentowanych przez autorów bloga.

wyniki

Have fun!

piątek, 29 maja 2009

Holy Griil!

SOBOTA, 18:00
Miejsce wiadome

Istnieje zaczątek pięknej świeckiej tradycji -- przedstawiania części artystycznej w Antoninku, wiemy że jest późno, ale jeśli byście dali radę byłoby świetnie.

Musimy zapełnić czymś stół i grilla. Będziemy się do Was odzywać z prośbą o pomoc, możecie się też odezwać do nas. Główną kuchmistrzyni jest Żuk :P.

(Dalsze szczegóły wkrótce)

niedziela, 12 kwietnia 2009

Wesołej rzeżuchy*

* cytat ze znajomego, (nie)znanego Pana Jerzego (hawk!)



Chciałem Wam złożyć trochę spóźnione - ale jak zawsze szczere - życzenia wesołych i spokojnych... Świąt bardzo dziwnych. W których intencja śmieję się z tradycji, a ludyczność żre z refleksyjnością.

Mam, rzecz jasna, bardzo poważne wątpliwości, co do sensu składania przeze mnie - agnostyka - życzeń, jak i wartości mojego głosu w temacie. Jednak skoro już jestem częścią społeczeństwa, którego ogół to katolicy... Wesołej rzeżuchy.

A... zdjęcie. Znalazłem aplikację flashową, która pozwala na różne bezeceństwa. Nie jestem jej wielkim fanem, ale za jej sprawą mogę jeszcze raz postawić (serio)palące mnie pytanie: Czy istnieje etyka dowcipu?

wtorek, 31 marca 2009

Czy mogę tu posta(ć)? #2: Remi Gaillard

Zainspirowany przez MojegoSzanownegoBrata postanowiłem przedstawić Wam postać Remi Gaillarda -- ulubieńca Francuzów.




Urodzony w 1975 roku nie jest jeszcze starym człowiekiem... Francuz (nie tylko) z pochodzenia, często igra z symbolami-przedmiotami dumy narodowej. Psotnik, urwis, żartowniś? Prowokator, wkurwiacz, szaleniec... Kocha sport. Na treningi poświęca każdą wolną chwilę.



Członek stowarzyszony wielu federacji, grup i subkultur sportowych. Biega, pływa, rzuca, ciska, ale też rzuca, kopie, biję, przepycha... Ma w sobie coś, pewne podobieństwo, które czyni go - secunda facie - dziwnie nam znajomym.



Wsławił się tym, że odebrał puchar, który mu się nie należał, także tym, że śpiewał Marsyliankę, lepiej niż zawodnicy (kompromitując ich tym nieznacznie).

Kochamy go za bardzo subtelne poczucie humoru i empatię. Rozumiemy - niekonwencjonalność i pogodę ducha. Jest niesztampowy, jeśli jednak mielibyśmy go jakoś zaklasyfikować to nazwalibyśmy zgrywusem interakcyjnym

Poza szeroko rozumianą działalnością sportową robił wiele innych rzeczy. Między innymi wielokrotnie występował w obronie praw maltretowanych i mordowanych -- zwierząt i bananów. Przechodził przez ulicę (również wielokrotnie), jeździł windą. Okradł sklepy, przewracał ludzi, a jako Mario rzucał pod koła samochodów skórki od bananów. (Występował również w interesie mniejszości etnicznych)

Redakcja dzisiejszego odcinka jest pełna niekłamanego podziwu dla jego dokonań. Pod wrażeniem sposobu w jaki testuję siłę normatywnych oczekiwań społecznych, a także uniwersalności poruszanych przezeń problemów. O podobnie elastycznej tożsamości możemy mówić chyba wyłącznie w kontekście Kobiety Pracującej (do tych inspiracji Remi nie przyznaję się w sposób wyraźny, nigdy jednak wprost im nie zaprzeczył!).

Na koniec jeszcze jeden skecz:



I pytanie: czy istnieje coś takiego jak etyka dowcipu? Czy jest sens mówić o żarcie w kategoriach moralnych? Wreszcie: co gotowi bylibyście zrobić Remiemu, gdyby udało się Wam go złapać?

czwartek, 26 marca 2009

Dla naszych stałych czytelniczek


Dla Kji i Miszcza. Najwierniejszych z wiernych :P.

Pas też,e

Dla Żuka, która chciałaby sięgnąć do korzeni rapu - najbardziej świeży, wręcz surowy przedstawiciel gatunku. Mimo łatwego do sformułowania zarzutu o braku chronologicznego pierwszeństwa, należy się zgodzić, że kawałek po prostu ma pierwotnego, niczym nie skażonego ducha. Prosto z ulicy, prosto z czarnych serc (prawdziwych rapowych czarnych serc, a nie tam jakiś czarnych jagódek).

[R. Nycz, Bildungsstadtteil. Zwierciadło z krakowskiego dziedzińca, przeł. W. Cejrowski, Kraków dziwko!2009.]


Zapomnijcie o tłustych bitach i wirtuozerii skreczy, bo prawdziwy hip-hop rodzi się w dzielnicy, w warunkach nieustannej bellum omnia contra omnes. Nie ma tu miejsca na wysmakowane produkcje - twój kumpel wystukuje rytm o ścianę w szkolnej toalecie za pomocą widelca, a drugi ziomal bituje i podaje blanta. (...)Świadomość panującej w getcie wojny rodzi się, kiedy artysta pisze o motywie małej ojczyzny na maturze, albo w nagłym, krótkim przebłysku zdaje sobie sprawę z całego ładunku kultury, którym obdarowało go miejskie otoczenie.

Respekt w dzielnicy jest jedynym wyznacznikiem ludzkiej wartości. Dzielnica, która wychowuje młodego artystę, w nieuznającym sprzeciwu i jednoznacznym geście określa, kto jest społeczniakiem, cwelem, kurwą, sprzedawczykiem czy złodziejem; z drugiej strony określa, kto tak naprawdę zasługuje na szacunek. (...)Norweski badacz niemieckiego pochodzenia, Edmund Zawincklem, wprowadził kategorię Bildungsstadtteil, jako nazwę dzielnicy, która konstytuuje tożsamość mieszkańca. Jest to kalka literaturoznawczego określenia Bildungsroman. Zawincklem pisze: "Dzielnica jest wyjątkowym tekstem kultury, którego lektura pobudza hermeneutykę rozwoju osobowości, gdyż sama treść Bildungsstadtteil jest tego rozwoju zapisem."

Dzielnicami, które możemy określić jako Bildungsstadtteil są Antoninek, Bałuty, Czarnów, Dębiec... długo by wymieniać polski alfabet małych hip-hopowych ojczyzn. Jedną z nich jest Służewiec, część warszawskiego Mokotowa.

wtorek, 17 marca 2009

Tydzień boczków -- dzień szósty

Boczki rychło stały się aortą kultury.

Znakiem rozpoznawczym w trudnych czasach


Symbolem emancypacji...


oraz sposobem na społeczną nobilitację.

(też ma krzyżyk :P)

Boczki pojawiły się w grach...


oraz w telewizji


A gdy tylko zaczęliśmy myśleć, że bez boczków nie umiemy już żyć, pojawił się on...

Boczkowy król.

[C. D. N.]

środa, 11 marca 2009

14 variations on 14 words - czyli pomysł na wiersz


Edwin Morgan:
Opening the Cage. 14 variations on 14 words


I have nothing to say and I am saying it and that is poetry.
John Cage

I have nothing to say and is that nothig and am I saying it
I am and I have poetry to say and is that nothing saying it
I am nothing and I have poetry to say and that is saying it
I that am saying poetry have nothing and it is I and to say
And I say that I am to have poetry and saying it is nothing
I am poetry and nothing and saying it is to say that I have
To have nothing is poetry and I am saying that and I say it
Poetry is saying I have nothing and I am to say that and it
Saying nothing I am poetry and I have to say that and it is
It is and I am and I have poetry saying say that to nothing
It is saying poetry to nothing and I say I have and am that
Poetry is saying I have it and I am nothing and to say that
And that nothing is poetry I am saying and I have to say it
Saying poetry is nothing and to that I say I am and have it


poniedziałek, 9 marca 2009

Kim jest ten gość?


Antoninusów uprasza o zgadywanie.

[edit 12.03.09 - Nikt tak naprawdę nie zgadł, więc spadnie na Was kara...]

Tydzień Boczków!

piątek, 13 lutego 2009

Młyna, wiatraka urok subtelny... (odc. 1)

Każdy młyn ma trzy mechanizmy - "Mechanizm transmisyjny funkcjonował w następujący sposób: poruszane przez wodę koło młyńskie poruszało wał, na którym było osadzone, ten z kolei wprawiał w ruch koło palczaste, które zazębiając się z cewkami na wrzecionie powodowało jego obroty, wrzeciono zaś za pośrednictwem paprzycy obracało kamień wierzchni."

W wiatraku "śmigła poruszały wał, które za pośrednictwem dwu kół palczastych nadawały ruch sosze, a ta wmontowanemu w nią wrzecionie."

Maszyny te dawały mąkę, z której powstawał chleb. Chleb zwany zaś był życie...
Maszyny te dawały życie, Wielki Poruszyciel był przeto młynarzem.

Nie ważne. Po prostu znajdź te trzy różnice.

piątek, 23 stycznia 2009

Warsztaty nie-czytelnicze

Dom Kultury Sławomira Dwadwa
ma zaszczyt zaprosić wszystkich mieszkańców dziennych, zaocznych i wieczorowych
na trzeci wykład humanistyczny zatytułowany

"Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?"
nawiązujący oczywiście do książki Pierre'a Bayarda pod tym samym tytułem


DZIŚ (23 I 2009) ok. 21:00-21:30




Wykład poprowadzi cbaqbz. Obecność obowiązkowa.

piątek, 16 stycznia 2009

Czy mogę tu Posta(ć)? #1: Giorgio Moroder

Samozwańczo-synekdochiczny dziś cbaqbz ogłasza w imieniu całej reszty miesz(k)ańców nową serię notek edukacyjnych na naszym blogu.

CZY MOGĘ TU POSTA(Ć)?
odcinek pierwszy

Seria jest skierowana do najmłodszych, najstarszych i tych pośrodku, będzie przedstawiać postaci - pryzmaty, w które wpada nasze spojrzenie, a wyskakuje z nich cała masa hiper(k)łączy kulturalnych. Właśnie tutaj będą możliwe erudycyjne intertekstualne wycieczki od italo disco przez motoryzację aż do refleksji nad sytuacją okupowanego przez Chiny Tybetu - przekonajcie się zresztą sami, zapraszam.



Na dziś: Giorgio Moroder,

urodzony w 1940 włoski muzyk i kompozytor - na moje nieszczęście utrafiony podczas szperania w disco i synthpopie. Tak już się stało, że musiałem go tutaj wrzucić. Tak, tak, tworzył w muzykę skrajnie elektro, bardziej nad parkiet niż pod dziczyznę w sosie.
Był założycielem obecnie nieistniejącego studia nagraniowego Musicland w Monachium, gdzie materiał zgrywały takie sławy jak Queen, Led Zeppelin, the Rolling Stones, Deep Purple, Electric Light Orchestra - producentem i dźwiękowcem był tam Reinhold Mack (pracował przy paru płytach Queen, takich jak muzyka do Flash Gordon czy A kind of magic, no i The Works z naszym ulubionym motywem antoninkowym ^^ - nawet mu się jedno Black Sabbath trafiło i płyta SBB [sic!] pt. "New century" w 2005 - choć nie wszystko w Musicland).
Wracając do Morodera - skomponował też muzykę do filmów, m.in. do "Top Guna", drugiej części "Niekończącej się opowieści" i "Człowieka z blizną". Otrzymał 3 Oscary ("Top gun", "Flashdance", "Midnight express"), 4 Złote Globy i 3 nominacje do Grammy. Cóż... komponował muzę nie tylko do wymienionych filmów i nie tylko poproszony o to 8)

[Z Wikipedii:]

"W 1984 r. Moroder skompilował scieżkę do niemego filmu Metropolis (1926), będąc za razem jego producentem. Soundtrack zawierał popowe utwory takich wykonawców jak Pat Benatar, Adam Ant, Billy Squier, Loverboy, Bonnie Tyler czy Freddie Mercury. Oprócz tego, napisy pojawiające się w oryginale między scenami zostały przeniesione bezpośrednio do nich. Kolejną innowację stanowiło zwiększenie szybkości klatek do 24/s, co skutkowało skróceniem trwania filmu do 80 min. Produkcja ta, nazywana "wersją Morodera", wywołała dyskusje między jej zwolennikami a przeciwnikami."

Koniec cytatu. Słaaabo?! Tu macie próbkę pochodzącą także z bloggera: dość ciekawy blog , w którym autor rekonstruuje "Metropolis" w wersji Morodera do jakości DVD, korzystając z własnego nagrania VHS tamtej wersji i nowego DVD z filmem Langa..

Tu jego kanał na Youtube.

W latach osiemdziesiątych G. Moroder wpadł też na pomysł, że człowiek ponowoczesny może zaprojektować sobie samochód. To znaczy..
Jego strona rzecze: "In the mid 1980s, Giorgio Moroder and sports car specialist Claudio Zampolli decided they wanted to create something truly unique."
Natomiast Wikipedia prawi: "Moroder became involved into the project when he took his Lamborghini Countach for a service at Zampolli's garage."


No takie tam szczegóły, szczególiki, motywy, motywiki. Ale spójrzcie jak wygląda to auto:

Projektował je Marcello Gandini, autor wielu dyzajnów marki Lamborghini. Ten tu owad nazywa się Cizeta-Moroder V16T - Cizeta to włoska wymowa inicjałów Zampolli'ego.

Moroder z całą pewnością zaprojektował logo marki Cizeta-Moroder i został za nie nagrodzony Philadelphia award.

Filmy też nagrywał - krótkometrażowe jakieś. W Palm Springs jeden nagrodzono ponoć. Hmm... Jeśli ktoś znajdzie, niech zalinkuje. Autorską wersję Metropolis Moroder zaliczył także do swojego dorobku filmowego - taki remix.

Dla tych, którzy nie wymiotowali, bo na razie prezentuję umiarkowany stopień rzygliwości, mam ostatni kąsek. A właściwie łyczek - zupy. Zupy na gwoździu. Gwoździu do trumny: pan Moroder prócz disco deserków w latach siedem-osiem-dziesiątych miał w swym dorobku tak ciężkostrawne dania jak patetyczne melodie kwiatoszące masowe imprezy sportowe. Przed Wami trzy olimpiady - Los Angeles 1984 i utwór "Reach out" , Seul 1988 - "Hand in hand" [wzruszyłem się, miałem wtedy cztery miesiące życia na tym podłym świecie za sobą] i... No i masz. Pieśń na zakończenie zeszłorocznych igrzysk olimpijskich w Pekinie.



kompilacja faktów
cbaqbz


Jego strona oficjalna

Jego profil na majspejsie


Tribute na disco-disco.com

filmografia na Filmweb

No i oczywiście wszyscy wiedzą jak korzystać z Wikipedii, prawda? 8]









Giorgio has been honored by the president of Italy Carlo Azeglio Ciampi
on June 2. 2005 with the title of COMMENDATORE

Click here to contact Giorgio Moroder
Please Note: Due to the sheer volume, Giorgio cannot answer every e-mail.

poniedziałek, 5 stycznia 2009

FUNNY GAMES

Z dala od Miasta wynurza się kraina szczęśliwa. Na planie świeci zielenią, jaką na kartach geograficznych zwykło się zaznaczać lasy tropikalne, krainy bujności i nieustannego fermentu.
To jedyne takie miejsce w całym zimowym wszechświecie.
To Ulica Sławomira, tak bardzo odbiegająca od standardów Miasta.

Ciągną w te strony niezaspokojeni (zwą siebie Zaocznymi),
szukający byle jakich pretekstów... żeby tylko skosztować tych Funny Games













Partyjka golfa - mrożące krew w żyłach upadanie żółtej piłeczki...
Zakładanie osady i strach o mennicę...
Ciasteczkowe potwory - trzeba pilnować jajek (jak wiadomo jajka mają więcej białka niż cokolwiek innego), trzeba mieć pieczę: się upiecze? (prawda czy fałsz?)

































Kota nie ma, myszy harcują. Strażnicy zniknęli. Pamiętam, że się śmiali, mówili coś o filmach. Ale to, to nie był film...


Skrzynka pocztowa zaczęła uginać się od pocztówek, pełnych sadystycznych pozdrowień:

"Winter city-side, crystal bits of snowflakes all around my head and in the wind...


i have no illusion.. it's like an animal farm lot's of rural charm in the country...


...and if you believed they put a man on the moon...


...yeah, we're gonna be so cool twisting by the pool...



... we're gonna look so cute sunglasses and bathing suites...


...and my heart will go on and on...



Pełni żądzy i zepsucia czcimy swoje Eldorado. Wiemy dobrze, że nie stać nas na nic innego jak na papierową imitację, jak na fotomontaż złożony z wycinków zleżałych, zeszłorocznych gazet... Ulica Sławomira jest koncesją tego Miasta na rzecz lekkoduchów i drobnomieszczaństwa, przeintelektualizowania i rozpusty.