czwartek, 25 grudnia 2008

Łamię się

Niełatwo to im dać

Czego sobie życzą

Dużo szczęścia

Ile to dużo

Wesołych świąt czym to mierzyć

Sukcesów w pracy

Żeby szefowa ta suka

I żeby ten frajer z biura

Niechaj sczezną

Dzieciom zawsze

Bogatego Gwiazdora

Samotnym właściwie też

Bogatego Gwiazdora

Gdzie szukać

Bogatego Gwiazdora

Chciałbym poznać

Chciałbym poznać

Boga tego Gwiazdora

poniedziałek, 22 grudnia 2008

prezent świąteczny od Mateusza :)


klik

słuchamy, oglądamy, śpiewamy:


Catch a falling star an' put it in your pocket,
Never let it fade away!
Catch a falling star an' put it in your pocket,
Save it for a rainy day!

For love may come an' tap you on the shoulder,
Some star-less night!
Just in case you feel you wanna' hold her,
You'll have a pocketful of starlight!

Catch a falling star an' ( Catch a falling . . . ) put it in your pocket,
Never let it fade away! ( Never let it fade away! )
Catch a falling star an' ( Catch a falling . . . ) put it in your pocket,
Save it for a rainy day! ( Save it for a rainy day! )

For love may come and tap you on the shoulder,
Some star-less night!
An' just in case you feel you wanta' hold her,
You'll have a pocketful of starlight!

( . . . pocketful of starlight! ) [ hum in time ]

Catch a falling star an' ( Catch a falling . . . ) put it in your pocket,
Never let it fade away! ( Never let it fade away! )
Catch a falling star an' ( Catch a falling . . . ) put it in your pocket,
Save it for a rainy day! ( Save it for a rainy . . . Save it for a rainy, rainy rainy day! )

For when your troubles startn' multiplyin',
An' they just might!
It's easy to forget them without tryin',
With just a pocketful of starlight!

Catch a falling star an' ( Catch a falling . . . ) put it in your pocket,
Never let it fade away! ( Never let it fade away! )
Catch a falling star an' put it in your pocket,
Save it for a rainy day!

( Save it for rainy day! ) Save it for a rainy day!

czwartek, 18 grudnia 2008

KUBA WAITS 4 some better waltzing here!

W Antoninku pojawił się Tom Waits, spadł z krzesła i zaśpiewał. Jak zwykle zapijaczony tą krystaliczną cieczą, jak zwykle w kapeluszu, z gitarą jak zwykle...















Zostawił nam nawet swoje płyty, które Dumuzi schował w bezpiecznym miejscu...

środa, 17 grudnia 2008

AT LAST


alleluja, praise the lord, mississppi !

kja użyła mocy, wykonała kilka telefonów i przywróciła nam internet.
postawimy jej pomnik!
ejmen!


w tzw międzyczasie byliśmy na księżycu, strachaliśmy się w ciemności, mieliśmy gości, zjedliśmy pizze, obaliliśmy żuberki, szampany, wina i soki, drozdzik odpracowała karę za zdany egzamin (okap nadal czeka:), upiekliśmy też ciasteczka, ułożyliśmy hymn semestru i w ogóle BYLIŚMY ŚWIETNI :)

sobota, 13 grudnia 2008

Ballada o spadaniu z krzesła

http://www.youtube.com/watch?v=dJWfvq9OpMY&feature=related

Kto to wytrzyma bez glebnięcia dłużej niż trzy minuty, temu osobiście uścisnę prawicę...

czwartek, 4 grudnia 2008

Gazeta znów kontratakuje

miszczu w baskolandii ale trzyma rękę na pulsie i przesyła linka

o!

wtorek, 2 grudnia 2008

...


Niektóre słowa umarły, mimo że ich jeszcze używamy. Są takie, które umarły nie dlatego, że należałoby je zastąpić innymi, ale dlatego, że umiera to, co oznaczają (...) A co jest potrzebne? Co żyje? Przygoda i spotkanie, nie byle jakie; aby stało się to, co pragniemy, by się z nami stało, a później by się stało także z innymi, pośród nas. Co nam do tego jest potrzebne? Na początek, aby było miejsce i swoi, a później, żeby przyszli także nieznani; czyli na początek, by nie być w tym samemu, a później, abyśmy nie byli w tym sami. A co znaczy s w o i ? To ci, którzy oddychają tym samym powietrzem i - można by powiedzieć - podzielają nasze zmysły. Co jest możliwe wspólnie? Święto.


Jerzy Grotowski

niedziela, 30 listopada 2008

o parapecie

(post jest odpowiedzią na komentarz forumowicza w.)

impreza się odbyła była- potwierdza ten fakt pusta lodówka, potwierdzają suszarka do naczyń i pieski małe dwa (dzię-ku-je-my!!), potwierdzi też skup butelek ;)

a na relację (o ile nastąpi - musiałaby być to narracja zbiorowa, zawsze bowiem znajdzie się ktoś, kto zna inne szczegóły ;) trzeba będzie poczekać bo ruter zdechł w antoninku :P

i na przyszłość zadbamy o rozkład autobusów nocnych żeby nikt nikogo na starołękę nie wysyłał bo (sic!) jest łatwiejszy dojazd

tymczasem

wtorek, 25 listopada 2008

Fest Manifest Magisterski

a więc:

bo ja byde pisać o czym jeszcze nikt nic newa ewa

bo ja lubiem moje karteluszki
bo ja chcem napisać choć słowo o moich kapliczkach
bo to takie fajne że tankujesz paliwo a po drugiej stronie ulicy możesz się ukulturalnić w skansenie

ojej

bo pisząc o Witkacym-Witkiewiczu (to ten sam?) trzeba przeczytać, co napisał, wszystko. WSZYSTKO i chuj!


żuku-seppuku (na nutę maria-awaria)

piątek, 21 listopada 2008

NiecRota

Podziwiajcie...

Naszego domu NiecRota


(full version)


(tekst dostępny w komentarzach)

muzyczność poezji

" Dury"

Czasami
Gdy
Demony Albo
Elfy
cHichoczą
Fi(k)sując

Des
zcz

As
tekom
Espadają
Bałwochwalcze
F
igury



"Ja pierdolę, ale..."

alarm ewakuacyjny
cholerna fisyka ciszy
gdisz
espadają bomby
ftedy
cipa głucha
dancuje

poniedziałek, 17 listopada 2008

niedziela, 16 listopada 2008

Calvin&Hobbes o Zimnej Wojnie

Ten kociak Oli... Kurde, jak go pierwszy raz zobaczyłem, skojarzył mi się z C&H...

pitu pitu choj nice

Rainer Maria Rilke

Muzyka

Muzyko: oddechu posągów, może:
ciszo obrazów. Mowo, gdzie mowy
kończą się. Czasie,
pionowo stojący na kierunku serc, które giną.

Uczucia do kogo? O, ty przemiano
uczuć w co?: - w słyszalny krajobraz.
Ty, obca: muzyko. Ty nas przerastający
przestworze serca. Nasza najtajniejsza sprawo,
co przewyższając nas, wybucha z nas -
święte pożegnanie:
gdy to, co jest naszym wnętrzem, nas otacza
jako najbardziej wypróbowana dal, jako druga
strona powietrza:
czysto,
ogromnie,
już nie do zamieszkania.

sobota, 15 listopada 2008

powiedzgdziepowiedzgdzie kacper jest?

tutaj kacper jest:


http://i-love-cartoons.com/snags/clipart/Casper-Friendly-Ghost/Casper-Friendly-Ghost-1.jpg

kopytka niosą mnie (do Antoninka, bo niby gdzie?)

Mieszkańcy Antoninka




są inteligentni:




















kochają zwierzęta:






potrzebują dużo snu:







często się uśmiechają:







jeden z nich lubi kulinarne eksperymenty...







i atrakcyjni też są, no. ;)

środa, 12 listopada 2008

wtorek, 11 listopada 2008

Drodzy Czytacze

smierc autora dokumentu opublikowanego ponizej, uczczona zostala niedawno powstaniem i trzema minutami w milostowskim krematorium ciszy, choc nastapila ona 15 lutego 2007 roku.
literki te zostaly zamieszczone w celu nie tyle komentarza, co osmielenia nizej podpisanej, do siakiejs takiej jawnej werbalizacji, iz banalnosc jej mysli jest obezwladniajaca. totez pozwalam sobie na powyzsza manifestacje, z pelna świadomoscia, ze najlepiej slyszalny jest wlasny krzyk.

osoby bedace przeciw, zapraszam do konwersacji z muchą lub motylkiem. petent naprawde namolny - po uprzednim posoleniu ubrania - bedzie postawiony przed dostojenstwem zukowym.
Hm...właściwie plusów bycia singlem, nie ma. Po prostu.

Każde przyjście do mieszkania nie kończy się błyskawiczną irytacją – a to, że w kuchennym zlewie piętrzy się stos brudnych naczyń, a spoglądający na mnie ze szczytu, niczym zdobywca Kilimandżaro, chwiejący się kubek, wcale nie chce spaść na skromna mą osobę, niszcząc przy tym cały misterny plan zbudowania tego wspaniałego, acz chybotliwego tworu sztuki współczesnej. A to, że mój ulubiony jogurt o smaku truskawkowym wraz z całym dobytkiem lodówkowo-spożywczym został wchłonięty przez istotę chwilowo bliżej nieidentyfikowalną, której obecne miejsce pobytu jest również niemożliwe do ustalenia...

Poza tym wchodząc do kolejnych pomieszczeń – pokoju na przykład, nie ogarniają mnie już trwogą zbliżające się do mnie ruchem pełzakowatym wszelakie oślizgłe od brudu tekstylia bieliźniarskie (dostosowane do indywidualnych potrzeb średniozamożnej grupy społecznej). Strasznym wydaje się fakt, iż locum nie wygląda jak po przejściu huraganu Katrina, a pozgniatane puszki po piwie – niczym płatki śniegu (każda o niepowtarzalnym kształcie) – nie zaśnieżają całego przedpokoju oraz telewizorni – koniecznie zatłoczonej pomeczowym zaduchem, rzecz jasna.

Teraz jakiekolwiek marzenie wprost z najwyższych półek mody najnowszej może zostać ziszczone – wszak każda zdobycz bluzkopodobna jest niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. A pokaz świeżo-co-upolowanych-łupów na specjalnie przystosowanym do tego celu wybiegu domowym nie zostanie skomentowany „Kotku zasłaniasz e....GOOOOOL!!!” lub ewentualnym „O...yyyy.... byłaś u fryzjera...?”.

Nie do ogarnięcia nieludzko małym, (bo w końcu) kobiecym umysłem zdaje się być brak zapukań, nalegań, próśb i krzyków z rodzaju „Wyjdź wreszcie z tej łazienki!”, a cisza nastająca po obudzeniu wydaje się wręcz niemiłosiernie...cicha? Wreszcie wyszło na jaw – kremy, maszynki, suszarki, dezodoranty są wcale wydajne i łatwo odnajdują swoje stałe miejsce w toaletowym świecie. I sedes też nie zawsze lubi rozdziawiać swej paszczy na tyle, by każdy zainteresowany mógł z łatwością obejrzeć jego przełyk.

Poza tym – babskie wieczory filmowe z estetycznie-zachwycającą obsadą aktorską, z toną czekoladek (dietetycznych!), setkami chusteczek jednorazowego użytku, nie spotykają się z pomrukiem wyrażającym jedynie pobłażanie (by nie rzec – niewrażliwość na piękno i przypadkową zawiłość ludzkich losów). I oczywiście – kwestia wieloosobowych imprez. Nagle powstaje możliwość nie tylko pojedynczego, wspaniałego wyjścia, ale i zakończenia piątkowo-wieczornych wypadów spokojnie, kulturalnie oraz... bezzwrotnie.

Także rodzina wydaje się być nieco spokojniejsza – tatko śpi spokojnie, nie obawiając się co robi jego ukochana latorośl, a maminka nie obstaje przy swoim dyżurnym „Ależ kochanie, czy nie wydaje ci się, że potrzebujesz kogoś...innego?”.

Kończąc – pozostaje akcent telefoniczny. Nikogo już nie trzeba przekonywać o konieczności wysyłania tysięcy SMS-ów, odbywania niekończących się rozmów, by pomóc przyjaciółce uratować świat przed zbliżającym się kataklizmem, spadającym meteorytem, kowadłem, pianinem, etc.

Tak. Plusów bycia singlem – brak.


poniedziałek, 10 listopada 2008

pitu pitu gdańsku gdańsku

MÓJ LEKARZ
Odebrał mi poród
Doktor mój Dom
Wyjazd Suko z garażu
Doktor House
Wszyscy go oglądali
Leciała mi krew
Stamtąd
Wyrwał
Życie całe

Nie widziałam
Przez
Niego
Przez życie całe
Przez niego

Już życia nowego
Nie widać.

[A się zaraz napierdolę... Hugz 4all]

piątek, 7 listopada 2008

be be bee...

...
kopytka niosą mnie
be be bee
recenzje skończyć chcę !

środa, 22 października 2008

Batman Returns

[Zdałem CZD jakiś czas temu 8) ]


Maska Batmana spoczęła na nocnym stoliku. Dziękuję, Alfredzie, wyśpij się teraz. Odejdź. Odejdź miasto. Odejdź te światła, odejdź szkło i beton. Mężczyzna wstaje, zmęczony tragizmem codzienności. Patrzy na świat za magicznym lustrem: miasto. Odbija jego twarz w szybie, nakłada na nią budynki, chmury i światła. Na najważniejsze z tych świateł nie odpowiada. Nie odpowie na wezwanie lampy z Nietoperzem. Naprawdę nic, Alfredzie, tak pięknie ciemno za oknem. Nie odpowie, bo nie porusza się wedle jakiegokolwiek rozkładu. Przez ostatnie dwa lata walczył z postępującym rozkładem tego miasta, nie odpowie. I nie odpowie, bo nie ma już tej lampy.

Dlaczego stał się herosem? Może miał w dzieciństwie kubek z wizerunkiem samego siebie. Może ktoś mu opowiedział o Batmanie i stał się nim pod wpływem tej historii, a w Gotham uwierzono, że to jedyny istniejący Człowiek-Nietoperz. Może uosobił swój lęk przed nietoperzami i nakazał oprychom przymusowe współodczuwanie. Może wielki nietoperz ugryzł go w ucho, przekazując niezwykłe moce. Nie, na pewno nie to. Batman jest człowiekiem, jak wszyscy i wszyscy wiedzą, że jest człowiekiem. Dlatego tak chcą, by wygrywał z każdym nowotworem. Batman jest taki jak my. Ale ma od chuja pieniędzy.

W szybie ukazują się teraz odbicia - właściciel maski widzi Dwie Twarze - jako stan przejściowy, widzi Żartownisia - jako antytezę; widzi wszystkich, którym zaszczepił paniczny lęk przed Nietoperzami i wpędził w szaleństwo. Jest tutaj niewinny narkoman, Strach na wróble. Mr Freeze, kochający swoją nieuleczalnie chorą żonę, zawieszoną pomiędzy życiem a śmiercią w klinice kriogenicznej. Pingwin - wielbiciel zwierząt, a jakie to doniosłe, troska o nielotne ptactwo. Kobieta Jak Kot, która zawsze wyglądała dobrze w czarnym. W Gotham tylko jednej osobie przysługuje pierwsze miejsce w tej kategorii, a ona tego nie zrozumiała odpowiednio wcześnie. Pozbawiony maski, mężczyzna nie wie, które odbicie należy do niego.

Pokazuję im ich szaleństwo i zmieniam je w strach przed Nietoperzem. Sprowadzam ład, sprowadzam zdrowie. Mam swoich naśladowców, którzy noszą hokejowe ochraniacze i broń palną. Ja nie potrzebuję broni palnej, jestem ponad rozwojem technik walki, bo trzymam w garści tykające owoce rozwoju cywilizacji. Tak soczyste olejem i smarem, czy nie rozumieją tego, że Batman jest jeden. Według legendy zginął, gdy orłosęp brodaty zrzucił na jego łysą głowę żółwia sądząc, że to kamień, na którym można rozłupać skorupę. Co Za Absurd! Robin, plączący się za mną w tych pedalskich getrach, chyba wziął się z Sherwood... Batgirl, bo zawsze -girl. Batman jest tylko jeden. Jeden!

Dziś Drozd z krzykiem "Ole!" udawał Pasterza, odstawiając jakąś corridę z Żukiem dostawczym Stash&Co., rozbitym o Dąb, którego wziął za auto przestępców. Partacze. Partacze zawsze Batmana otoczą. Otoczą go dziennikarze, którzy nic nie zrozumieją i nazwą Jego przestępcą. Otoczą policjanci z tektury z pluszowymi kajdankami, otoczy go gruby kontur kadru, przytępi wysypka rastru, zatłuszczą palce ciekawskich, przerzucające strony, by na koniec obiektywne szkiełko obiektywu i subiektywne oko kamerzysty wycięły kilka ciosów z kontekstu. Słowa Batmana ogranicza zawsze komiksowy dymek, pozornie miękki jak poduszka, lecz bezlitosny, bo posiadający niezmienny format.

Podchodzi do szafy z ubraniami i wybiera jedyny kombinezon z rozporkiem. Może nie jest to ciekawe, może nie jest to łatwe. Może jestem zbyt poważny, tak wtedy powiedział, zbyt poważny, ale to moja praca i moje przeznaczenie.

Podnosi maskę z nocnego stolika - gwarant jedności odbicia w oknie. Poprawia pełen gadżetów pasek i rękawice, które zawsze wystrzeliwują odpowiednie linki. Peleryna - bo zwykły człwiek kryje się pod maską - może te cudaki z X-Men mają naturalne skrzydła. Zaraz ruszy w noc, to jego spektakl walki ze złem. Ajschylos zakłada maskę i wyrusza jako protagonista. Teraz okaże się, gdzie mamy więcej tragedii - w środku, czy na zewnątrz. A żółwia poniosę na rogach.

wtorek, 21 października 2008

rubieże martwego sezonu

Gdy, z niezbadanych przyczyn, metafory, projekty, marzenia ludzkie zaczynają tęsknić do realizacji, przychodzi czas jesieni.

Licytacja.

Likwidacja lata ma w sobie jakąś lekkość opieszałość, błahość spóźnionego karnawału, który się przeciągnął w Popielec.

What is the secret of life? zapytano dr Frankensteina.

Samotne cyprysy.

Z przejęciem patrzył na dziwną scenerię, posiadacz dziwnych przedmiotów i dusz ludzkich.

Noc za drzwiami była jak z ołowiu - bez przestrzeni, bez powiewu, bez drogi. Po paru krokach kończyła się ślepo.

Mijaj chwilo.

sobota, 18 października 2008

Jabłkowy Flak, czyli Depresja Piekarza

Uprzejmie uprasza Się pozostałych blogersów o rozśmieszenie tego tekstu, tj. uczynienie go śmieszniejszym. Się dziękuje.


DUMUZI: Zróbmy dzisiaj jakieś ciasto! [idzie na dwie godziny Się uczyć].

IKUBECZEK: Zróbmy, o, tu jest przepis: ciasto kakaowe z jabłkami. A co my mamy? Jajka, mleko, kakao, cukier, olej...

DRATEWKO: Olej olej, ale nie ma proszku do pieczenia. Trzeba pójść do Lewiatana.

[Idą, śpiewając Sławomirską Pieśń].

LEWIATAN: [Się otwiera Się].

[Wchodzą DRATEWKO z IKUBECZKIEM].

[DRATEWKO z IKUBECZKIEM wychodzą, ale ciasto nie wychodzi].

DRATEWKO: [degustuje zdegustowany].

DUMUZI [mówi do ciasta]: Łooo... Ale ciacho! Ono mówi do mnie! Nie żartuję, ono puszcza bąbelki!

DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA: Potrzebujemy wysokiego naczynia.

DROŹDZIK: A ciasto rośnie?

DUMUZI: Tak, ale wzdłuż.

DUMUZI [po chwili]: Jak my zmarnujemy resztę dnia?

DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA: Ja Się uczę. [Dalej nie wychodzi z kuchni, w przeciwieństwie do Dumuziego].

DROŹDZIK: Może dołożymy bitej śmietany?

DUMUZI: Nie mamy tyle śmietany. Na całym świecie nie mamy tyle śmietany, żeby to zaczęło smakować.

DUMUZI [wychodząc]: Ta sytuacja czytana wydaje mi Się bardzo nieśmieszna.

Exunt DUMUZI i DROŹDZIK.

DRATEWKO: No to trzeba ją rozśmieszyć.

DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA: Zobaczcie, ono rośnie!

DRATEWKO: Wzdłuż?

DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA: Wzwyż!

IKUBECZEK: Chodźcie oglądać, mamy kino domowe!

DZIEWCZYNA Z SĄSIEDZTWA: Urosło, chociaż wylewać to Się ono nie wylewa.

DRATEWKO: Ale może przynajmniej nie będzie surowe w środku.

IKUBECZEK: A wiecie, mamy szansę na ciasto wklęsłe, poniżej poziomu blaszki. Depresja Piekarza. Bylibyśmy atrakcją okolicy.

DRATEWKO: Zrobiłem wszystkie Się dużą literą, będzie jak u Gombrowicza.

IKUBECZEK: Daleko jeszcze?

[Wyjmują].

KURTYNA: Spadam... Powoli spadam... W korytarze świateł... Pomruki znaczeń... [...]. Jakby nie było nawet mnie-je-je-je-je-je-je-je-je-je... mnie-je-je-je-je-je-je-je-je-je... mnie-je-je-je-je-je-je-je-je-je...

[Znalezione w starym kościele świętego Pawła w Baltimore, datowane: 1692 rok].

[Napisy].
















IKUBECZEK: Jest dobre, tylko wygląda gorzej.

czwartek, 16 października 2008

co należy...?

Należy:
  • ustalić kolejność występowania (po sobie, przed sobą, między sobą, na sobie) zjawisk w przyrodzie, np. filozofów - kryterium: upodobanie
  • rozważyć czy "z" ma znaczenie - kryterium licealne
  • pierdalnąć sobie fugę - kryterium: tetrachordy, wszystko, co małe, wielkie, czyste, zwiększone...
  • odrabiać zadania domowe - kryterium słownikowych definicji
  • baczyć na empeka - kryterium: kurs/godzinę [nowa jednostka układu SI]
  • zacząć dzień od psalmu dziękczynienia - kryterium nie istnieje
  • dać kotu ołówek, niech się pokręci - kryterium: komora maszyny losującej jest pusta...następuje zwolnienie blokady

środa, 15 października 2008

Gazeta kontratakuje

Informuję, iż jeszcze nie zdałem Czytania Dramatu. Czytuję za to smsy.

[Za naszdziennik.pl]

Do naszej redakcji napłynął sms dementujący niedawno opublikowane przez michnikowskich kłamców kłamstwa. Przedstawiamy go tu bo tuby buty batuty trzymającego masona nie są na sonar nasz strzałem a raczej udziałem i dowodem na dział działanie Szatana.


SMS
Enlarge your shroomy penis with our spam:

SŁAWOMIRA
Ospale Sławkowe Wykłady Ruszyły
Ociężale Włóż

STEFAN ZOFIAK
Jak?

SŁAWOMIRA
Powoli najpierw.

Gazeta.pl kłamie, "Ifigenię w Aulidzie" napisał Batman.

Zaliczanie

[unathorised]
- Kubo, kogo jutro zaliczasz?
- Doktor [CENZURA], o 18.30, i nie wiem, o której wyjdę.
- Aha. A będziesz jeszcze kogoś zaliczał?
- Tak, doktora [CENZURA].
- O, będzie bolało.
- Tak, bo to wymagający facet.
[/unathorised]

wtorek, 14 października 2008

Wykłady Humanistyczne I

Najpierw powoli, jak żółw ociężale,
Ruszyły Wykłady Sławkowe ospale.


W sobotę 11 października po raz pierwszy rozmawialiśmy o klasykach humanistyki. Niżej podpisany miał okazję mówić o Freudzie. Czekamy na kontynuację!


Luźny plan spotkania:

- rzut oka na biografię Zygmunta Freuda
- inspiracje: hipnoza Jeana-Marie Charcota, neurologia, fizyka, sztywna wiktoriańska obyczajowość tamtych czasów
- założenia klasycznej psychoanalizy [PA]: nieświadomość, determinizm, konflikt
- PA jako teoria i terapia
- spojrzenie na PA z lotu ptaka:
1. część metapsychologiczna (opisująca psychikę człowieka)
+ perspektywa dynamiczna (popędy/instynkty)
+ perspektywa topograficzna (świadome, przedświadome, nieświadome)
+ perspektywa ekonomiczna (energia psychiczna -- libido)
+ perspektywa strukturalna (To, Ja, Nad-Ja; w tłumaczeniu Jamesa Stracheya: Id, Ego, Superego)
+ perspektywa rozwojowa (stadium oralne, analne, falliczne, latencji, genitalne)
2. część kliniczna (zajmująca się zaburzeniami)
+ konflikty
+ lęki (neurotyczne, realne, moralne)
+ obrony, mechanizmy obronne (np. wyparcie, projekcja, racjonalizacja, zaprzeczanie, przemieszczenie, sublimacja, regresja, fiksacja, intelektualizacja, reakcja pozorowana)
- kompleks Edypa (osobno u chłopców i dziewcząt)

sobota, 27 września 2008

A ja napiszę...

...zwyczajnie. No, może prawie.

Miałem przyjemność stać się pierwszym tegorocznym zasiedleńcem naszego domu. Przybywszy w środę wieczorem, opuściłem go dopiero w sobotę rano. Ale przybyłem tylko dlatego, iż w tym czasie odbywał się na Ogrodach zjazd Polskiego Towarzystwa Psychologicznego — a zatem lokum nasze zamieszkiwałem tylko w wieczory i poranki.

Udało mi się w tym czasie ustalić drogę z pętli tramwajowej, poznać mechanizm (w gruncie rzeczy bardzo prosty) obsługi kuchenki i gazowego ogrzewania, zdobyć klucze, a nawet przywitać Jakuba, który nie walczył z aniołem.

Odkryłem także coś, co moim zdaniem zasługuje na specjalne podkreślenie. Otóż potrzeba tylko pięciu minut, przejścia przez ulicę i zagłębienia się między drzewa, by ujrzeć widok następujący.






Tak, dojazdy czasami będą boleć (licząc od chwili wyjścia z domu: godzina prawie na Ogrody i około czterdziestu minut do Collegium Maius). Ale jezioro i las — są nie do przecenienia. Znakomita okolica dla rowerzystów i biegaczy, czy po prostu dla tych wszystkich, którzy lubią się oderwać od schronu, betonu i zanurzyć w zieleń przyrody. Tym bardziej, że przez jezioro wiedzie most prowadzący do miejsca, w którym jest się daleko od jezdni, w którym właściwie nie słychać już samochodów i całego zgiełku miasta, w którym można po prostu pospacerować i odetchnąć — jeśli nie świeżym, to na pewno świeższym powietrzem. Za to nie można zapłacić kartą MasterCard.

I szkoda tylko, że gdy nadejdzie zima, mróz za oknami być może zniechęcać nas będzie do spacerów. Ale nasza w tym głowa, by mu się nie udało.

środa, 24 września 2008

Schronisko dla mężczyzn

Do schroniska mnie oddała. Patrzę przez kratkę, nie dość męski byłem. Funkcji nie spełniałem, nie często głaskałem, zapomniałem jak lizać, na domiar tego – przyznaje – rzadko wręczałem Azaliż; dowód najszczerszej (banału) miłości. Teraz w kącie siedzę. Zaszczuty. Nie dość dobry, pełen pcheł. Ja, oddany. Mówiła, że z przymusu, na czas jakiś, choć przecież tak wierny. Swoim tylko zasadom. By nawet gdy wstyd próbować. „Wielkość nie boi się śmieszności”, lecz co począć z małością. Z za małą małością się nie da, większości wciąż twardej potrzeba.

Skąd wiedzieć miałem, które myśli czytać? Gdzie groźba płacząca, słuchane listowie. W kopertach, bez znaczków. Pod poduszką krzyczy. Zabrakło odwagi, mści się teraz wrednie. Wyrok bez praw, sądu, rozumu. Za niewinność niespełnienia. Oczekiwań nieoczekiwanych. Za niewinność nietypową. Miłość bez zabezpieczenia. Do schroniska mnie oddała. Suka podła, suka zła.

Marzeń psich królowa.



środa, 10 września 2008

Ajschylos utracony?

Uczę się uczę do egzaminu z Czytania Dramatu… i proszę co znajduję w sieci!

[za Gazeta.pl]

Odnaleziono zaginioną tragedię Ajschylosa!


Po interwencji „Gazety” odnaleziono zaginione dzieło autora najstarszych tragedii greckich, jednego z trzech wielkich tragików. Tekst wykopano wraz z zabudowaniami niedaleko teatru Dionizosa w Atenach – polscy badacze podejrzewają, że spełniały one funkcje drugiej, kameralnej przestrzeni teatralnej, w której wystawiano sztuki dla znaczniejszych obywateli polis.

Profesor Stefan Srebrny zgodził się dla redakcji GW zmartwychwstać i przetłumaczyć fragment dzieła, w którym dokonuje się kluczowa dla tragedii scena przemiany wewnętrznej Agamemnona, mającego poświęcić córkę, Ifigenię dla przebłagania bogini Artemidy, by wraz z bratem Menelaosem (i niechętnym Odyseuszem) wyruszyć z wyprawą wojenną przeciwko Priamowi i Parysowi, odzyskać Helenę, uprawiać seks z Chryzotemis, porwać Kasandrę i wrócić do Klitajmestry, Elektry i Orestesa. Redakcja nie zmieniła imion bohaterów, oni naprawdę się tak nazywają.



AGAMEMNON

Ach, czemu, córuś, fajna z ciebie dupa?
Nie tak rżnąć chciałbym trzy tysiące razów!
Gdybyż podobne Eurydyki lico
Było do Kaczyńskiej, lub – biada! – jej męża
Snadź by nie odwrócił wzroku śpiewak młody
I jej nie pogrążył w sedesach Hadesu!


IFIGENIA

Tatuś, kurwa, boli mnie rozłąka z wami
Ale bij już szybciej, bo wojska czekają
Na gród Pryjamowy ruszyć pragnie wujo
Odzyskać swą żonę, Parysa chce ukarać
Jeśli mnie w ofierze teraz nie złożysz
Wkurwiona bogini nie ześle ci wiatrów.
Wiesz, że za to matka nogi z dupy/spiżu
Niepotrzebne skreślić za to ci wyrwie
Ale teraz mężów bitnych cała masa
Skrzywdzi cię gdy nie dasz krwi mojej bogom
Jak mnie teraz stukniesz - to i kapłankę
A na chatę zwieziesz Kasandrę – krejzolkę.


AGAMEMNON

Nie ucz dzieci robić starego księdza
Skończ bejbi wieszczenie kazań mi daruj
Widzę, że gdy piznę cię mym +5 mieczem
Przestanie terkotać jedna samka w domu
Ach! Lecz czym ja stałem się?! Co mówię?!

IFIGENIA

Tatuś, nawet Barman ma moralne wstawki

BATMAN
poprawiony przez MS Worda na BARMAN

Ale ja przynajmniej nie noszę ochraniaczy hokejowych, tak?


AGAMEMNON

Ach! Jeszcze nie zabiłem a już mnie Erynia
Tej paskudnej zbrodni ścigać chce, łomatko!


MS WORD
do Agamemnona:
Czy chcesz zmienić „łomatko” na „łopatko”?


IFIGENIA

Tatuś jesteś burak, weź mnie lepiej ciuknij
Toż to heros jest przecie dalekiego Gothamu
Miano nosi śmieszne Człowieka Nietoperza
Poważniej bywa zwany Mrocznym Rycerzem


AGAMEMNON

Znanym on herosem ten potwór skrzydlaty?
Czemuż nie słyszałem o takiej postaci?


IFIGENIA

Niedawno pochód zbrojny wszczął w Helladzie
Oblegał Cinema City z jakimiś wesołkami
Pewnie w służbie Bakcha; a muzę Multikino
Tak zabajerował, że wciąż jest na jej ustach


AGAMEMNON

Dobra, widzę Ifka, że se nie pogadam
Z córką, która tyle w książkach siedzi
Idę Parysowi instalować trojana
Mam kurwa nadzieję, że nie wgrał Avasta
A jeśli mu Norton sprzyja plikowładny
Weźmiem go sposobem, tak zapowiadam!


- Odnalezienie tekstu „Ifigenii w Aulidzie” Ajschylosa jest bardzo znaczącym wydarzeniem – mówi profesor Marian Wesoły z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza – obecność tzw. lynkoi internetoi wskazuje na technikę swoistego „hipertekstu greckiego”, tragedię wygrawerowano na kiju golfowym, co świadczy, iż nieobca była słynnemu tragikowi idea liberatury. Idea! Liberatury. Muszę jednak zaznaczyć, że fragmenty tekstu były cytowane przeze mnie w pracy pt. „Agrapha dogmata” z 1410 r., a całość tekstu musiał znać Arystoteles, choć nie powoływał się nań wprost w swych dziełach. Napawa mnie to pewnym residuum radości, gdyż po raz kolejny świat przekonuje się, iż nie ma takiego problemu (dyskursu, teorii), którego nie przewidzieliby lub rozwijali twórcy antyczni.