niedziela, 30 listopada 2008

o parapecie

(post jest odpowiedzią na komentarz forumowicza w.)

impreza się odbyła była- potwierdza ten fakt pusta lodówka, potwierdzają suszarka do naczyń i pieski małe dwa (dzię-ku-je-my!!), potwierdzi też skup butelek ;)

a na relację (o ile nastąpi - musiałaby być to narracja zbiorowa, zawsze bowiem znajdzie się ktoś, kto zna inne szczegóły ;) trzeba będzie poczekać bo ruter zdechł w antoninku :P

i na przyszłość zadbamy o rozkład autobusów nocnych żeby nikt nikogo na starołękę nie wysyłał bo (sic!) jest łatwiejszy dojazd

tymczasem

wtorek, 25 listopada 2008

Fest Manifest Magisterski

a więc:

bo ja byde pisać o czym jeszcze nikt nic newa ewa

bo ja lubiem moje karteluszki
bo ja chcem napisać choć słowo o moich kapliczkach
bo to takie fajne że tankujesz paliwo a po drugiej stronie ulicy możesz się ukulturalnić w skansenie

ojej

bo pisząc o Witkacym-Witkiewiczu (to ten sam?) trzeba przeczytać, co napisał, wszystko. WSZYSTKO i chuj!


żuku-seppuku (na nutę maria-awaria)

piątek, 21 listopada 2008

NiecRota

Podziwiajcie...

Naszego domu NiecRota


(full version)


(tekst dostępny w komentarzach)

muzyczność poezji

" Dury"

Czasami
Gdy
Demony Albo
Elfy
cHichoczą
Fi(k)sując

Des
zcz

As
tekom
Espadają
Bałwochwalcze
F
igury



"Ja pierdolę, ale..."

alarm ewakuacyjny
cholerna fisyka ciszy
gdisz
espadają bomby
ftedy
cipa głucha
dancuje

poniedziałek, 17 listopada 2008

niedziela, 16 listopada 2008

Calvin&Hobbes o Zimnej Wojnie

Ten kociak Oli... Kurde, jak go pierwszy raz zobaczyłem, skojarzył mi się z C&H...

pitu pitu choj nice

Rainer Maria Rilke

Muzyka

Muzyko: oddechu posągów, może:
ciszo obrazów. Mowo, gdzie mowy
kończą się. Czasie,
pionowo stojący na kierunku serc, które giną.

Uczucia do kogo? O, ty przemiano
uczuć w co?: - w słyszalny krajobraz.
Ty, obca: muzyko. Ty nas przerastający
przestworze serca. Nasza najtajniejsza sprawo,
co przewyższając nas, wybucha z nas -
święte pożegnanie:
gdy to, co jest naszym wnętrzem, nas otacza
jako najbardziej wypróbowana dal, jako druga
strona powietrza:
czysto,
ogromnie,
już nie do zamieszkania.

sobota, 15 listopada 2008

powiedzgdziepowiedzgdzie kacper jest?

tutaj kacper jest:


http://i-love-cartoons.com/snags/clipart/Casper-Friendly-Ghost/Casper-Friendly-Ghost-1.jpg

kopytka niosą mnie (do Antoninka, bo niby gdzie?)

Mieszkańcy Antoninka




są inteligentni:




















kochają zwierzęta:






potrzebują dużo snu:







często się uśmiechają:







jeden z nich lubi kulinarne eksperymenty...







i atrakcyjni też są, no. ;)

środa, 12 listopada 2008

wtorek, 11 listopada 2008

Drodzy Czytacze

smierc autora dokumentu opublikowanego ponizej, uczczona zostala niedawno powstaniem i trzema minutami w milostowskim krematorium ciszy, choc nastapila ona 15 lutego 2007 roku.
literki te zostaly zamieszczone w celu nie tyle komentarza, co osmielenia nizej podpisanej, do siakiejs takiej jawnej werbalizacji, iz banalnosc jej mysli jest obezwladniajaca. totez pozwalam sobie na powyzsza manifestacje, z pelna świadomoscia, ze najlepiej slyszalny jest wlasny krzyk.

osoby bedace przeciw, zapraszam do konwersacji z muchą lub motylkiem. petent naprawde namolny - po uprzednim posoleniu ubrania - bedzie postawiony przed dostojenstwem zukowym.
Hm...właściwie plusów bycia singlem, nie ma. Po prostu.

Każde przyjście do mieszkania nie kończy się błyskawiczną irytacją – a to, że w kuchennym zlewie piętrzy się stos brudnych naczyń, a spoglądający na mnie ze szczytu, niczym zdobywca Kilimandżaro, chwiejący się kubek, wcale nie chce spaść na skromna mą osobę, niszcząc przy tym cały misterny plan zbudowania tego wspaniałego, acz chybotliwego tworu sztuki współczesnej. A to, że mój ulubiony jogurt o smaku truskawkowym wraz z całym dobytkiem lodówkowo-spożywczym został wchłonięty przez istotę chwilowo bliżej nieidentyfikowalną, której obecne miejsce pobytu jest również niemożliwe do ustalenia...

Poza tym wchodząc do kolejnych pomieszczeń – pokoju na przykład, nie ogarniają mnie już trwogą zbliżające się do mnie ruchem pełzakowatym wszelakie oślizgłe od brudu tekstylia bieliźniarskie (dostosowane do indywidualnych potrzeb średniozamożnej grupy społecznej). Strasznym wydaje się fakt, iż locum nie wygląda jak po przejściu huraganu Katrina, a pozgniatane puszki po piwie – niczym płatki śniegu (każda o niepowtarzalnym kształcie) – nie zaśnieżają całego przedpokoju oraz telewizorni – koniecznie zatłoczonej pomeczowym zaduchem, rzecz jasna.

Teraz jakiekolwiek marzenie wprost z najwyższych półek mody najnowszej może zostać ziszczone – wszak każda zdobycz bluzkopodobna jest niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. A pokaz świeżo-co-upolowanych-łupów na specjalnie przystosowanym do tego celu wybiegu domowym nie zostanie skomentowany „Kotku zasłaniasz e....GOOOOOL!!!” lub ewentualnym „O...yyyy.... byłaś u fryzjera...?”.

Nie do ogarnięcia nieludzko małym, (bo w końcu) kobiecym umysłem zdaje się być brak zapukań, nalegań, próśb i krzyków z rodzaju „Wyjdź wreszcie z tej łazienki!”, a cisza nastająca po obudzeniu wydaje się wręcz niemiłosiernie...cicha? Wreszcie wyszło na jaw – kremy, maszynki, suszarki, dezodoranty są wcale wydajne i łatwo odnajdują swoje stałe miejsce w toaletowym świecie. I sedes też nie zawsze lubi rozdziawiać swej paszczy na tyle, by każdy zainteresowany mógł z łatwością obejrzeć jego przełyk.

Poza tym – babskie wieczory filmowe z estetycznie-zachwycającą obsadą aktorską, z toną czekoladek (dietetycznych!), setkami chusteczek jednorazowego użytku, nie spotykają się z pomrukiem wyrażającym jedynie pobłażanie (by nie rzec – niewrażliwość na piękno i przypadkową zawiłość ludzkich losów). I oczywiście – kwestia wieloosobowych imprez. Nagle powstaje możliwość nie tylko pojedynczego, wspaniałego wyjścia, ale i zakończenia piątkowo-wieczornych wypadów spokojnie, kulturalnie oraz... bezzwrotnie.

Także rodzina wydaje się być nieco spokojniejsza – tatko śpi spokojnie, nie obawiając się co robi jego ukochana latorośl, a maminka nie obstaje przy swoim dyżurnym „Ależ kochanie, czy nie wydaje ci się, że potrzebujesz kogoś...innego?”.

Kończąc – pozostaje akcent telefoniczny. Nikogo już nie trzeba przekonywać o konieczności wysyłania tysięcy SMS-ów, odbywania niekończących się rozmów, by pomóc przyjaciółce uratować świat przed zbliżającym się kataklizmem, spadającym meteorytem, kowadłem, pianinem, etc.

Tak. Plusów bycia singlem – brak.


poniedziałek, 10 listopada 2008

pitu pitu gdańsku gdańsku

MÓJ LEKARZ
Odebrał mi poród
Doktor mój Dom
Wyjazd Suko z garażu
Doktor House
Wszyscy go oglądali
Leciała mi krew
Stamtąd
Wyrwał
Życie całe

Nie widziałam
Przez
Niego
Przez życie całe
Przez niego

Już życia nowego
Nie widać.

[A się zaraz napierdolę... Hugz 4all]

piątek, 7 listopada 2008

be be bee...

...
kopytka niosą mnie
be be bee
recenzje skończyć chcę !