niedziela, 12 kwietnia 2009

Wesołej rzeżuchy*

* cytat ze znajomego, (nie)znanego Pana Jerzego (hawk!)



Chciałem Wam złożyć trochę spóźnione - ale jak zawsze szczere - życzenia wesołych i spokojnych... Świąt bardzo dziwnych. W których intencja śmieję się z tradycji, a ludyczność żre z refleksyjnością.

Mam, rzecz jasna, bardzo poważne wątpliwości, co do sensu składania przeze mnie - agnostyka - życzeń, jak i wartości mojego głosu w temacie. Jednak skoro już jestem częścią społeczeństwa, którego ogół to katolicy... Wesołej rzeżuchy.

A... zdjęcie. Znalazłem aplikację flashową, która pozwala na różne bezeceństwa. Nie jestem jej wielkim fanem, ale za jej sprawą mogę jeszcze raz postawić (serio)palące mnie pytanie: Czy istnieje etyka dowcipu?

26 komentarzy:

Staszek Krawczyk pisze...

Dziękuję za życzenia. Wam również, po prostu, wszystkiego dobrego.

Jeśli istnieje etyka dowcipu, to tutaj została przekroczona. Szkoda.

dumuzi pisze...

W celu skupienia prowokacji na kwestii metody (a nie przedmiotu):
http://www.muhammaddressup.com/

coś o autorze:
http://en.wikipedia.org/wiki/Normal_Bob_Smith

oraz - chyba kluczowe - wyz(wa/na)nie ideowe:
http://www.normalbobsmith.com/hatemail158.html

dumuzi pisze...

Może jeszcze: Jesus Dress Up - recepcja w Polsce

http://gry.onet.pl/28061,1532846,1,artykul.html

m. pisze...

Co do etyki dowcipu, to wszystko jest w porządku dopóki żart jest śmieszny. A opowiadanie/robienie dowcipów jest tak samo etyczne jak dawanie w mordę - jeżeli odbiorca poczuje, że żart był nieetyczny, może też nie mieć wątpliwości natury moralnej przed wypłaceniem opowiadającemu w ryj:)

innymi słowy, jak to w życiu, nie ważne co, ważne z kim :)

Staszek Krawczyk pisze...

1. Przykład z czapki: idę do grupy nastolatków i wyszydzam matkę jednego z nich. Wszyscy się śmieją (może nawet on sam – szczerze lub nie), więc żart był śmieszny. Czy to znaczy, że był w porządku?

2. Nie zgadzam się na etykę "ząb za ząb".

dumuzi pisze...

Wracam do przykładu Remiego -- facet żyje (m. in.) z wkurzania innych. Wrzuca ich do wody, wyrzuca ich jedzenie, kradnie z McDonaldsa. Jest to forma jego buntu (umiem w to uwierzyć), która ma obnażyć kruchość naszych konwencji (tego, że oczkujemy, że nikt nie wyleje na siebie naszej, świeżo zakupionej coli, albo nie wrzuci nam do wody wędki). Czy ten żart jest śmieszny? Dla nas raczej tak (trochę jak z poślizgnięciem się na skórce?) - mogę to stwierdzić po seriach gromkiego śmiechu, który raczej nie potrafi kłamać. Czy jest to śmieszne dla "ofiar dowcipu" - bardzo szczerze w to wątpię. Etyka? Remi w sposób otwarty wystawia się na ciosy. Jest to jego obowiązek jako kpiarza, urwisa, szydercy. Może gryźć, ale tylko pod warunkiem, że sam wystawia się na gryzienie.

A Pan Bob Smith?

Żarty z Islamu to wysoka półka wystawiania się na atak (odwet). Upublicznia swój wizerunek, umieszcza na swojej stronie grę, w której internauci ubierają jego osobę. Spełnia wymóg kpiarskiej wzajemności. Czy to wystarcza, by uznać go za kpiarza etycznego? Hmm...

Nikt (chyba) nie pytał wędkarzy, czy chcą z siebie żartować, nikt też nie pytał chrześcijan. Dlaczego jesteśmy gotowi uznać Żywot Braiana za coś co jest żartem-ok, karykatury Mahometa budzą nasze wątpliwości, a odrzucić mamy stronę Boba Smitha?

Granica jest indywidualna? Jeśli tak to jej nie ma. To że coś obraża mnie, a Ciebie coś innego jest pewnym faktem, z którego trudno wyciągnąć powinność. Mamy się szanować? Ale sam często nie masz pojęcia, co mnie może obrazić? (uważaj więc proszę, gdy śmiejesz się z Dody). Więc? Mamy stać na straży śmierci? Męczeństwa? Religii? A czemu właśnie tych, a nie innych rzeczy? Argument z opinii powszechnej nie przekonuję w dobie internetu. Nie wierzysz? Wejdź na 4chan!

dumuzi pisze...

Jeszcze coś. Odpowiedź na Staszkowy punkt pierwszy.

Czy istniałoby domniemanie wzajemności?

Słyszałem o programie "Your mom is so fat...". Niestety sam go jeszcze nie widziałem. Dlatego też PODOBNO - chodzi w nim o "dojechaniu" drugiej osobie przez wymyślne (i wymyślone) wyszydzenie tuszy jego matki. Druga osoba odpowiada tym samym zgodnie z tytułową formułą.

W dobie tzw. Nowych mediów, naprawdę trudno znaleźć ekstremum do którego nie można by podać przykładu.

m. pisze...

Staszku,

1. Tak.

I muszę przyznać że bardzo mi się podoba twój czapkowy przykład z anonimowymi nastolatkami (nie tylko dlatego, że kilkakrotnie brałem udział w opisanej przez Ciebie sytuacji:D), gdyż, cytując klasyka, fakt, że kogoś nie znamy nie oznacza, że nie możemy się z niego śmiać:)

2. Ja też. Wolę etykę "żart za żart".

Staszek Krawczyk pisze...

Ad punctum primum
W takim razie ja pasuję. Szydzenie z ludzi mi nie odpowiada (niezależnie od tego, czy ktoś się z tego śmieje, czy nie). Widocznie jestem niedzisiejszy. Albo może etyka personalistyczna mnie wypaczyła. Trudno.

Staszek Krawczyk pisze...

PS. Ważna poprawka. Są sytuacje, w których można założyć "szydzenie bezpieczne". Dla przykładu, czasem pozwolę sobie na parę docinków pod adresem przyjaciela. Ale sytuacja z nastolatkiem nie jest bezpieczna, zbyt duże ryzyko.

Podobnie z obrazkiem, od którego zaczął się post. Jest pewne, że obrazi wielu ludzi. Wyznanie ideowe mnie nie przekonuje.

Natomiast nie ciągałbym go z tego powodu po sądach. :)

Staszek Krawczyk pisze...

I owszem, nie szydzę z braci Kaczyńskich (a w każdym razie staram się tego nie robić). Choć niewykluczone, że szydziłbym z Fidela Castro, będąc jego poddanym.

A w ogóle do oceny takich przypadków proponuję sprawdzoną metodę sędziów kompetentnych. :P

Sorry za potrojony wpis.

dumuzi pisze...

Southpark, w którym Jezus walczy (dosłownie) ze Świętym Mikołajem o prawo do świąt (no właśnie...) Bożego Narodzenia / Choinkowego Obdarowywania?

Tabu stanowi religia, czy śmierć? A może tyko to szczególne połączenie? Szczególne dla wierzących, czy każdego kto uczestniczy w owym wspólnym, przyrodzonym Smaku, w który chcemy wierzyć.

Jestem całkiem otwarty na wnioski formalne w sprawie zdjęcia zdjęcia -- jeśli w takiej ""cytowanej"" formie wciąż przeszkadza. HAWK!

patogen pisze...

Sytuacja wydaje sie byc bardzo prosta - albo smiejemy sie ze wszytskiego albo z niczego. Smiejac sie z czegokolwiek zawsze znajdzie sie (globalnie) osoba urazona. Kazdy zart bedzie niesmaczny, jesli powiazany z nim obiekt bedzie mial dla kogos duza wartosc emocjonalna. Smierc, religia, itp maja/mialy dla wiekszosc, wiec przyjelo sie, ze z tego sie nie zartuje (niby), ale ostatnimi czasy sie to diametralnie zmienia ze wzgledu na "odemocjonalnienie" tych sfer. Generalnie przy kazdym zarcie trzeba zalozyc "koszt", jaki jest sie gotowym poniesc w postaci bardziej/mniej, wiekszej/mniejszej urazonej grupy ludzi. Tu dla odmiany wchodzi nasze emocjonalne ustosunkowanie do danej grupy/jednostki - naturalne jest, ze nie obrazamy uczuc osob, ktore lubimy.
Ogolnie, wedlug mnie to kwestia indywidualna i kazdy ma prawo smiac sie z czego chce a rozpatrywanie czy obraze duzo osob, czy tylko kilka, nie ma sensu bo pewnie w ogole bysmy nie mogli zartowac. Grunt to dystans do zartow, nawet niesmacznych. Jakos nikt nie bierze do siebie kawalow o blondynkach ;)

Staszek Krawczyk pisze...

Hm, zdjęcie jako cytat chyba może sobie wisieć.


"Jakos nikt nie bierze do siebie kawalow o blondynkach ;)"

Inny przykład. Ostatnio byłem na prelekcji nt. pewnego typu gier (RPG). Mówiono tam o roli kobiet w rozgrywce. Ktoś wspomniał, że fikcyjne postacie kobiece często są gwałcone przez fikcyjne postacie męskie. Oczywiście stwierdzono, że podczas gry nie należy gwałcić kobiet. Na to jeden człowiek z sali: "Podczas gry nie, ale przed i po już tak". Spora część sali na to w rechot. Śmieszne, fajne...?

m. pisze...

Ironiczne?

A w temacie polecam wesołą twórczość Arki Szatana:)
"Czarna msza"
http://www.youtube.com/watch?v=HQ-9YLNATTE

"Chcę zwiedzać anal"
http://www.youtube.com/watch?v=UR-I9fcQ1m4

"Płody" (Absolutny hit:D)
http://www.youtube.com/watch?v=xZpIoDNgcwc

i na koniec "Pedofeel song", bodaj najmocniejsza
http://www.youtube.com/watch?v=6vC1YVwsFR0

Dużo przyjemności na ten wiosenny dzień życzę:)

dumuzi pisze...

Obiecuję się rzadziej odzywać :P, ale póki co pozwolę sobie na jeszcze jeden głos w dyskusji.

Mówiliśmy o etyce robienia psikusów, wyśmiewana symboli. A czy istnieje jakaś etyka odbioru?

Co zrobić z sytuacjami, kiedy czujemy, że z czegoś nie powinniśmy się byli śmiać, że coś nie powinno było nas śmieszyć, a przecież śmieszyło?

Istnieją takie sytuacje? Wiecie o czym mówię?

Uważam część z rzeczy, które robi Remi, za chamskie i prostackie, co nie przeszkadza mi się z nich (jako obserwatorowi) śmiać.

Uważam niektóre pojazdy za chamskie, krzywdzące, co nie znaczy, że chce by przestały istnieć, że chce przestać ich słuchać.

patogen pisze...

Gdybym wierzyl Freudowi, powiedzialbym, ze brakuje ci rownowagi miedzy superego, ego a id, albo ze masz przerost superego ;)(nie zebym sie znal na psychoanalizie ;p). Tak moge powiedziec, ze masz wlasne zdanie, z ktorym sie nie zgadzasz ;)chyba troche "przesocjalizowany" jestes :-)Ogolnie, rozumiem o czym mowisz, ale ja tego tak nie odczuwam. Nie czuje presji, zeby byc "idealem spolecznym", poprostu robie to co uwazam za sluszne. Kwestia zrodla zasad etyki (wewnetrzne/zewnetrzne).

Staszek Krawczyk pisze...

"Nie czuje presji, zeby byc "idealem spolecznym", poprostu robie to co uwazam za sluszne"

O święta naiwności... :)

joa.zak pisze...

Gogol: "Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie"

życie to odpowiedzialność moi drodzy. za siebie, za to, co robimy, co mówimy, co obiecujemy, za tych z którymi żyjemy.

i Kantem jeszcze: "Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie"

naiwność i idealizm

dumuzi pisze...

Jest taki tekst Blacka >>Zdania typu "p, ale nie wierzę, iż p"<<. :)

Odpowiadając Patogenowi:

Nie bardzo rozumiem, jak można mieć swoje zdanie i jednocześnie się z nim nie zgadzać.

Co do Freuda, sądzę że jest coś na rzeczy. Z tego co ja pamiętam o jego podejściu do dowcipu, to on go rozumiał jako łamanie pewnych tabu (ale również się na Freudzie nie znam :P) --> wywołuję Ciebie Staszku do tablicy Tu właśnie chodzi o to poczucie co jest SŁUSZNE. Indywidualne poczucie słuszności, właściwości. Nie przeczę, że ono może mieć charakter mniej lub bardziej uspołeczniony. Nie wydaję mi się, żeby zasada wzajemności była wyrazem "przesocjalizowania". Kwestia rozumienia tej zasady:
Nie rób drugiemu co Tobie nie miłe?Pewnie sprawdza się z kopaniu kogoś w dupę. Problem pojawia się, gdy moje "świetności" zbyt mocno różnią się od świetności (bez cudzysłowu) drugiej osoby?

Problem pojawia się również gdy ja w zasadzie nie robię nic sprzecznego z moim systemem wartości, np. nikogo nie krzywdzę, jak sam nie chciałbym być krzywdzony, ale owa - negatywnie oceniana - krzywda mnie bezbrzeżnie bawi.

Nie jest to kwestia braku refleksji - mam świadomość konsekwencji, "obiektywnego" łamania zasad współżycia społecznego etc. Mimo tego (a może nawet - zwłaszcza przez to) jestem rozbawiony i (nie patrzcie karząco :P) chcę jeszcze.

dumuzi pisze...

Nie znam się, ale wątpię byśmy mogli mówić o wewnętrznej/zewnętrznej etyce. Co najwyżej o różnym uzasadnieniu norm etycznych - solidarnościowym i perfekcjonistycznym. Pierwsze będzie bardziej (ale nie wyłącznie -INHO) związane, z życiem w społeczeństwie, drugie bardziej (ale nie wyłącznie -IMHO) z pewnym idealnym obrazem siebie (tworzonym w oparciu o - jakby nie patrzeć: społeczne - wzorce kulturowe)

Odpowiadając Żukowi:Odpowiedzialność za śmiech? Odpowiedzialność za żart? Bez różnicy?

W czym wyraża się Twoja odpowiedzialność komiczna? W tym, że łączysz swoje działania nastawione na rozbawienie z konsekwencjami żartu, obśmiania; z tym że łączysz swój śmiech z fortunnością żartu, a żart z konsekwencjami dla ofiary żartu (która - jak napisał Kuba - jest dla istnienia dowcipu - każdego? - konieczna). Czy jeszcze z czymś innym?

Nie pytam agresywnie i nie pytam tylko Ciebie. Sam uwielbiam śmiać się z ludzi (choć raczej staram się to robić przy nich, a nie za ich plecami - co wcale nie musi być bardziej etyczne, a raczej jest środkiem społecznej dominacji).

Czy żart który jest środkiem (osiągnięcia dominacji, zdobycia pieniędzy, zwrócenia uwagi na problem etc.) jest nadal żartem? Czy nie powinniśmy go wtedy oceniać w kontekście celu? Czy aż tak bardzo różni się od żartu autotelicznego? A może tylko żart autoteliczny zasługuję na to, aby go żartem nazywać? A.... może nie ma takich żartów?

joa.zak pisze...

mam wrażenie pauperyzacji słowa..

jestem wychowana w duchu kmitowskich działań celowo-racjonalnych (słyszę Twój gromki śmiech:P)
nie wszystko wolno
i odpowiadam "tak" na oba pytania.
i może najbardziej chodzi o odpowiedzialność za ofiarę.

over

Staszek Krawczyk pisze...

Tak, dowcip był dla Freuda okazją do zastępczej ekspresji treści objętych tabu społecznym. Stąd według niego m.in. pieprzne żarty.

patogen pisze...

To dosc oczywiste, ze nie mozna miec wlasnego zdania, z ktorym sie nie zgadza, ale wlasnie dlatego to jest takie zabawne ;> W oryginale bylo "Kazda kobieta ma wlasne zdanie, z ktorym sie nie zgadza" ;p Etyka to moze nie do konca trafne slowo, bo z definicji jest to wytwor spoleczny, ale mozemy to zastapic okreslenie "zbior zasad postepowania". Generalnie, chodzilo o to, ze zasad, ktore sami ustanowi, przestrzegamy duzo bardziej niz zasad narzuconych.

"Co zrobić z sytuacjami, kiedy czujemy, że z czegoś nie powinniśmy się byli śmiać, że coś nie powinno było nas śmieszyć, a przecież śmieszyło?"

Jak dla mnie to oznacza, ze w procesie socjalizacji przyswoiles sobie normy, z ktorymi nie do konca sie zgadzasz. Wiesz, jak "powinno" byc, wiesz co jest pozadane spolecznie, ale interpretujesz to w wygodny dla siebie sposob - ja krzydwy nie robie, wiec jestem ok, ale jak ktos komus robi krzydwe to jest spoko, bo zasad mowi "nie rob drugiemiu co tobie nie mile" a ja przeciez nie robie, wiec gitara. Myk z ta zasada (wynikajacy z tego, iz jest narzucona) polega na tym, ze w ogole nie powinienes chciec tej krzywdy robic (ani jej ogladac) a nie tylko powstrzymywac sie od tego. Tak by bylo, gdyby to byla twoja wlasna zasada.

Wydaje mi sie, ze mozna to porownac do osoby prawdziwie wierzace smiejacej sie z "Żywotu Briana". Gdybym byl wierzacy i wierzyl w wielkiego boga stworce swiata, dawce zycie i jego syna, ktory umarl za nasze grzechy, zeby nas zbawic to z pewnoscia bym sie z tego filmu nie smial a wlasciwe to bym uwazal, go za obrzydliwa profanacje. Natomiast gdybym byl niedzielnym katolikiem to bym nie widzial problemu, bo przeciez to nie ja sie z boga smieje, tylko sobie to ogladam, a ze smieszne jest to mnie to bawi.

Mam wrazenie, ze im wiecej pisze, tym mniej jasne sie to staje ;]

Staszek Krawczyk pisze...

"Etyka to moze nie do konca trafne slowo, bo z definicji jest to wytwor spoleczny".

Z której definicji? Etyka personalistyczna się nie łapie.

A swoją drogą śmiałem się z "Żywotu Briana" i nie uważam tego filmu za specjalnie bluźnierczy, chociaż nie wiem, czy potrafiłbym to uzasadnić. :)

Staszek Krawczyk pisze...

Aneks.

W tym portrecie króliczym, który zaczął naszą dyskusję, nie widzę żadnego sensu. Nie widzę wysiłku artystycznego. Przesłanie ideowe mnie nie przekonuje (może dlatego, że nie byłem w stanie doszukać się na stronie nic zrozumiałego, i szybko mi się odechciało szukać).

To wygląda tak, jakby ktoś po prostu chciał sobie złośliwie zakpić z czegoś, co jest dla innych bardzo ważne.